piątek, 9 listopada 2012

Urlopowa gospodyni

Kiedy ta notka się opublikuję ja będę już tydzień w pracy na nowej umowie, ale w tym samym miejscu. Kto wie, co jeszcze do tego czasu się wydarzy. I może parę słów będzie tu sprzecznością z postem na ulicy-herbacianej, ale cóż - być kobietą... :-) 
Bliżej mi do tzw. kury domowej, niż do dążącej do sukcesu karierowiczki, a jednak teraz będąc na urlopie spojrzałam na to z kilku nowych perspektyw. Refleksja nasunęła się kiedy wpadłam do pracy na kawkę przy okazji załatwiania spraw związanych z końcem stażu i nową umową. Panie z mojego pokoju zazdrościły mi urlopu i pytały co robię, komentowały, że fajnie jest się pobyczyć, a ja na to, że nie do końca i że kilka dni odpoczynku tak, ale chciałabym już do pracy. Bo dobrze jest mieć pracę. Ma to związek z paroma innymi rzeczami w naszej obecnej sytuacji życiowej:
  • "siedząc w domu" wspominam czas kiedy nie miałam pracy i doceniam, że teraz ją mam
  • wciąż brak stabilizacji, a więc jednak lepsza jest każda praca(za każde pieniądze) od jej braku (choć moja nie jest "każda" bo mi się podoba)
  • urlop jest fajny, jak można gdzieś wyjechać z najbliższymi, a nie jak się czeka i martwi czy na pewno będzie nowa umowa
  • prawdziwe, dające frajdę "siedzenie  w domu" ma sens dopiero jak są dzieci - bo ile można coś oglądać, czytać, prasować, sprzątać... i kiedy są pieniądze(chociaż mówi się, że one szczęścia nie dają) bo po co mi czas na gotowanie obiadu jak i tak nic superekstra nie mogę zrobić bo składniki do tego kosztują nie mało
  • fajnie się wstaje później i każdy dzień planuje według - "dzisiaj mam ochotę robić to" - ale nie na dłuższą metę... wolę mieć więcej na głowie niż mniej, a dzieci jak powszechnie wiadomo to znacznie więcej, a ja lubię wyzwania
Zapytacie wobec tego czego ja właściwie chcę. Czy chcę pracować czy "siedzieć w domu". Otóż chcę jednego i drugiego. Chcę stabilizacji, by potem zostać w domu ze spokojem. A jednocześnie jak zostanę w domu, chcę też mieć czasem do czego i kogo wyjść, oraz do czego wrócić. Chcę harmonii, równowagi, szczęścia i do tego będę dążyć! 

środa, 31 października 2012

Męska intuicja?

Kiedy kupiliśmy mieszkanie byłam wewnętrznie przekonana, że jako kobieta ostateczny głos, co do aranżacji naszego królestwa przypadnie właśnie mi. W końcu zwykło mówić się, że to kobiety mają te wrodzone poczucie artystyczne, stylu itp. Jak się szybko okazało owego ostatniego głosu zabierać nie musiałam ponieważ razem z mężem mieliśmy praktycznie takie same wizje, co do tego jak dany skrawek naszej powierzchni ma wyglądać. Lekko zgrzytnęło gdy doszliśmy do opcji garderoba. Ja wymyśliłam sobie zwykłą, klasyczną biel a mój mąż... No właśnie, on miał całkiem inny plan. W końcu pomyślałam sobie: "A niech chłopak zaszaleje". Szaleństwo okazało się trafieniem w 10 i nudna biel zastąpiona została kolorami. Niby nic a jednak dla mnie była to taka mała lekcja, że warto czasami zdać się na tę męską intuicję - może jednak ona też istnieje.


Teraz mój mąż walczy z listewkami w kuchni. Niby nic a jednak zadanie nie jest takie łatwe, bo choć są różne rozwiązania to żadnego osobiście nie czuję. Hmmm może i tym razem powinnam zdać się na męskie oko. W końcu bardzo lubię ten obrazek kiedy mój mąż podejmuje walkę z domowymi pracami technicznymi. ;)

sobota, 8 września 2012

i po reklamie ;)

Zapraszam na moje urodzinowe ciasto - Shrek. Dla wytrwałych, ciekawych i cierpliwych nie przepis, ale receptura :)
Warstwo od dołu układamy:

  • biszkopt - pieczemy lub gotowy
  • budyń waniliowy ugotowany na zielonym soku np. Kubuś, Pysio - dwa budynie, około litr soku
  • ciastka typu delicje, galaretką do dołu
  • pianka z zieloną galaretką - ubijamy śmietanę tortową, dodajemy bitą śmietanę w proszku, a na koniec stopniowo, przestudzoną galaretkę, dokładnie mieszając - wkładamy na trochę do lodówki, gdy robi się stałe wykładamy na ciastka - 250 ml śmietany + jedna galaretka
  • zielona galaretka, musi być już tężejąca, żeby nie przeleciała
Można zrobić wersję w innych kolorach następnym razem się chyba skuszę. Choć sok marchwiowy podobno niezbyt się nadaje. Oto efekt. Smacznego! p.s. za zdrowie Agnieszki, która też dziś obchodzi urodziny :)


środa, 5 września 2012

Reklama

Reklama dobra rzecz, bo też w końcu reklama dźwignią handlu. A któż z nas nie ma problemu z kupnem jakiegoś prezentu? Albo, która z Pań nie lubi błyszczących dodatków? Dziś zapraszam Was na zakupy. W ramach zachęty kilka zdjęć.






Zainteresowanych zapraszam na GIFT Wiem, że albumy cały czas są aktualizowane i ma powstać typowy jeszcze sklep Internetowy, o którym zapewne też coś napiszę. Zamówienia można wysyłać na adres sklep@giftsklep.pl Cóż nie pozostaje mi nic innego jak życzyć miłych zakupów. ;-)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Królestwo herbaciane - dla spragnionych zdjęć :)

Oto jak przez rok powstało Królestwo z prawdziwego zdarzenia. Po więcej szczegółów zapraszamy osobiście :)
 Królewska sypialnia ;)
 Święta rodzina ;)
 Firanki :)
 Komnata dzienna ;)
 Komnaty dziennej ciąg dalszy :)
 Hall... ;)

 Miejsce relaksu Królowej.
 Witajcie w naszej bajce :)
 Kolejne miejsce relaksu :)

sobota, 14 lipca 2012

Chłodnik serowy


W ostatnim czasie (jak to bywa przed urlopem) mój mąż dużo pracował. Do tego dni były dość upalne i duszne. Chcąc zaskoczyć moją drugą połówkę postanowiłam przyszykować na obiad coś odpowiedniego na taką właśnie pogodę. Przedstawiam Państwu pyszny chłodnik serowy.

CHŁODNIK SEROWY

Składniki: 2 opakowania serka wiejskiego (granulowanego), 400 ml kefiru (ja dałam trochę więcej), ogórek średniej wielkości, pęczek rzodkiewek, 2 małe cebulki wraz ze szczypiorkiem, kopiasta łyżka posiekanego koperku, ząbek czosnku (lub więcej jak ktoś lubi), sól, pieprz

Pozbawiony skóry i pestek ogórek oraz rzodkiewki ucieramy na jarzynowej tarce z dużymi otworami, przekładamy na sito, odsączamy. Czosnek oraz cebulki wraz ze szczypiorkiem drobno siekamy. Kefir łączymy z serkami, dodajemy posiekany czosnek, cebulki, odsączone ogórki i rzodkiewki, koperek, przyprawy. Mieszamy, rozlewamy na wychłodzone talerze.



 Ja podałam chłodnik z ukraszonymi ziemniaczkami.





SMACZNEGO ;-)

wtorek, 3 lipca 2012

Firanki


Mówi się, że to je wiesza się na końcu w  nowym mieszkaniu. Podobno też okno dzięki nim jest „wykończone”. Nie chciało mi się wierzyć. Nawet nie wydawały mi się niezbędne. Jednak z czasem gdy okazało się jakie piękne, kolorowe i ciekawe są teraz rozwiązania a firanki w końcu zawisły to nie mogłam wyjść z podziwu. Mamy teraz pięknie wykończone gniazdko i możemy oczekiwać na pierwszą rocznicę.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Być kobietą!


To chyba zrozumiałe a wręcz oczywiste, że każda kobieta chce być piękna, chce podobać się i lubi gdy jest adorowana przez swojego mężczyznę. Jednak znacznie łatwiej jest dbać o siebie gdy codziennie wychodzimy do pracy, na spotkania, gdy czujemy się dobrze. Jednak gdy nasz status ulega zmianie a co za tym idzie nasze samopoczucie też razem z nim faluje to trudniej jest nam zadbać o siebie.
Pierwszy trymestr ciąży sprawił, że ciężko mi było i tak po prostu nie miałam sił na przebieranie i dobieranie ubrań, malowanie, wymyślanie jakiegoś uczesania, a o do datkach to tym bardziej nie chciało mi się myśleć. Jednak gdy poczucie zmęczenia minęło wraz z mdłościami to postanowiłam zadbać o siebie.
Tak więc zamiast biegania, ćwiczeń czy jazdy na rowerze są spacery z mężem i piłka do fitness. Choć przyznam się, że z tą piłką to punkt do poprawy. Mam nadzieję, że niedługo zrobię z tego regularną część dnia. Dla odprężenia wybrałam się do fryzjera i w efekcie mam nową fryzurę. A szafa choć coraz szczuplejsza to jednak jeszcze staranniej dobieram ciuchy i dodatki żeby podkreślić mój stan. Delikatny makijaż jest uwieńczeniem całego dzieła przygotowań.
Efekt? To miłe komplementy, jeszcze większy zachwyt męża, no i dużo osób uważa, że cały rok powinnam chodzić w ciąży bo tak świetnie wyglądam. Miłe to wszystko a jednocześnie niby wygląd zewnętrzny nic nie znaczy. A jednak ma swoją ważną wagę w życiu człowieka. Dlatego drogie Panie, dbajmy o siebie i bądźmy piękne tym blaskiem, który jest w każdej z nas nie zależnie od tego czy zajmujemy się domem i dziećmi, jesteśmy w stanie błogosławionym, szukamy pracy, toczymy batalię intelektualną w trakcie sesji itp. Dajmy czas sobie i naszej kobiecości. 


 P.S. Tak wiem, te kapcie nie z gruszki nie z pietruszki ale cóż...

środa, 13 czerwca 2012

Gotowanie obiadków


To taka dziwna sprawa.
Wiele osób dziwi się, że mi się chce. A mi i owszem, chce się. Bo i dlaczego nie. Mężowi smakuje, chwali, zjada z dokładkami, czego chcieć więcej. Niektórzy lubię sprzątanie, prasowanie, odkurzanie, ja lubię gotowanie(i pieczenie!) Przyzwyczailiśmy się już do różnych nowych smaków czy upodobań będących kombinacją naszych przyzwyczajeń z domów rodzinnych, a także do współpracy w przygotowywaniu np. w dni wolne. Wiem co najchętniej mój mąż chce na deser, choć czasem jeszcze dziwię się jego skromnym wymaganiom dań głównych. Kiedy zaczynałam pracę mąż martwił się, że sielanka się skończy, będzie przychodził z pracy i czekał głodny, lub jadł cokolwiek. Jak dotąd jednak nadal mi się chce, traktuję to jak miłą odmianę po 8 godzinnej pracy przy komputerze. Ponadto jadąc do domu na rowerze orzeźwiam się i docierając do domu i zastając ładnie ogarnięte mieszkanko, po zdjęciu butów czasem nawet jeszcze nie przebrawszy się z zamiłowaniem zaglądam do kuchni. Czasem przygotowuję coś dnia poprzedniego, czasem w niedzielę robię więcej i na jakiś dzień zostawiam. I tak czas do powrotu męża upływa, by potem razem cieszyć się odpoczynkiem. Oby tak dalej, co ku chwale małżeństwa (i rodziny) niniejszym zapisuję.

wtorek, 5 czerwca 2012

Słoiki


Jakoś nigdy nie doceniałam tematu słoików. Tajemniczych mikstur robionych nie wiadomo po co i na co skoro teraz wszystko można kupić w sklepie. Małżeństwo a właściwie cała droga, którą z mężem przeszliśmy za nim staliśmy się małżonkami była pewną podróżą smaków. Z każdym słoikiem poznawałam wyjątkowość danej zawartości. Dlatego dziś w naszym domu słoików jest za pan brat. Wiem, że jak pojedziemy na wieś w sezonie ruszy produkcja całym hurtem przeróżnych ogórków, soków, kompotów, dżemów, sałatek itp. Zapomniałam już co to znaczy kupić słoik ogórków na całą rodzinę, u nas jest ich pod dostatkiem a do tego smakują o wiele lepiej niż kupne. Jak to mówi moja mama: Twoja teściowa robi najlepsze ogórki jakie w życiu jadłam. Fakt faktem pracę trzeba w przygotowanie słoikowych mikstur włożyć  ale nagroda jest podwójna. O słoikach dziś już koniec lecz w sezonie na pewno powrócą. Może nawet z przepisami?  



piątek, 6 kwietnia 2012

Świąteczna gospodyni

Jakże to temat bliski każdej z nas. I mimo, że jeszcze Święta spędzamy bardziej z rodzinami pochodzenia i dużo mniej przygotowań to jest coś w tym również dla nas. Jakieś drobne wypieki, sałatki, w domu sprzątanie, przygotowania, dekoracje. Wciąż nie przeżyliśmy jeszcze pełnego roku razem, a zatem wciąż jest coś nowego, pierwszego. Pierwszy opłatek, pierwsza święconka, pierwszy babkowy baranek, wspólne Triduum, spowiedź po której widać realne zmiany, jedność którą coraz bardziej czuć i naturalność tego co się dzieje. Mimo, że młode z nas gospodynie to miło stanąć z boku i popatrzeć na te wszystkie przygotowania, na to dobre zorganizowanie i na to co wyniesione z domów rodzinnych daje się ładnie i korzystnie przenieść na grunt Naszych domów. I miło pomarzyć o Świętach u nas w jakimś większym gronie kiedy nastanie czas... :)
Wesołego Alleluja!

poniedziałek, 12 marca 2012

pralka

Z serii odkrycie bardzo prozaiczne. Otóż co to jest pralka każdy wie. Do czego służy, jak ją obsłużyć, ma takie śmieszne rysuneczki, wszystko widać. A jednak zawsze można coś odkryć. Nie kupuje się pralki codziennie, ani co tydzień. To moja pierwsza pralka, w której kupowaniu brałam udział(to już nawet mój mąż ma większe doświadczenie), więc mnóstwo nowości odkryłam. Tyle i tyle obrotów, programów, ustawień. To dodać, to odjąć, to można zmienić, to zastosować, pranie podwójne, pojedyncze, samo wirowanie, płukanie, bez zagnieceń, eco, 1000 lub 700 obrotów, cuda, wianki, czary - mary. Następnie dostarczyć pralkę do domu, podłączyć,wypoziomować( o i tu mam mistrza nad mistrzami!) kupić proszek( o mamo, jak ty to robiłaś?!) i można prać. Kilka nieudanych prób na szczęście tylko na ręcznikach ( bo przecież mama wszystkie ręczniki prała razem), a potem odkrywanie kolejnych funkcjonalności,w końcu wiem po co jest pranie w tylu różnych stopniach i do czego może się przydać program krótkie, a jak sprać plamy na obrusie. Pralka, niesamowity przyjaciel kobiety :D Zamieniam się w szopa pracza i dostosowuję do realiów w mojej nowej rodzinie. A potem suszenie i prasowanie to już innych kilka historii o tym jak i gdzie suszyć, o suszarce sufitowej, której miało się nie dać, a jednak się dało zamontować i koszulach, których nie lubiłam prasować a musiałam polubić i może kiedyś nawet się nauczę... ( na razie zajmuje mi to już mniej czasu - zawsze jakiś sukces...) Na koniec dialog mojego Męża z moim Teściem.

T - o widzę, że pierzecie już
M - tak, to już, któreś z kolei pranie
T- i wcale się nie rusza, ciekawe jak będzie chodzić na 1000 obrotów, pewno wyskoczy z łazienki
M - już jest na tysiąc(pęka z dumy)
T- aha...

bo poziomice to mój mąż ma w oczach :D

sobota, 3 marca 2012

Ciemny placek z jabłkami

Dziś po długiej przerwie trochę kulinarnie. Kawowe królestwo delektując się wspólną filiżanką caffetea z królestwem herbacianym prezentuje "Ciemny placek z jabłkami". Ciasto robi się bardzo szybko i jest proste. Przyznam się, że mam do niego sentyment ponieważ pomijając już fakt, że jest pyszne to jest to pierwsze ciasto jakie uczyłam się piec. Więc dziś mamy z jednej strony pierwszą lekcję kulinarną połączoną z sentymentalną podróżą w czasie.


CIEMNY PLACEK Z JABŁKAMI

Kłaść warstwami w dużej misce.

7 jabłek obranych – pokrojonych w kostkę
1 paczka rodzynek lub orzechy włoskie - jeśli ktoś lubi
1 ½ szklanki cukru
3 szklanki mąki
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
1 ½ łyżeczki sody
1 łyżeczka cynamonu
3 łyżki kakao - najlepiej ciemnego, prawdziwego
6 jajek – rozmącić
1 ½ szklanki oleju

Zostawić na 30 minut. Wszystko wymieszać łyżką, wyłożyć na blachę i piec 50 min.






Do tego można zrobić lukier. Ja zawsze daję małą łyżeczkę gęstej śmietany plus cukier puder i wyciskany z cytryny sok. Cukier puder i sok z cytryny dodajemy na przemian w zależności ile lukru nam potrzeba.

SMACZNEGO 

piątek, 27 stycznia 2012

Stół

Agnieszka powiedziała - to będzie o naszych odkryciach w domu. Moim pierwszym odkryciem jest stół. Miejsce w domu gdzie spotyka się cała rodzina. Wspólne spożywanie posiłków, rozmowy, gry planszowe, szachy i inne. Przy stole siedzi się na wygodnych krzesłach, wyprostowanym, nie męczy się, wypoczywa. Można pracować, prasować, czytać, pisać. Ale najważniejsze, że jest. Kiedy z mężem przywieźliśmy do domu nasz stół to się wzruszyłam. Przywieźliśmy go samochodem, krzesła woziliśmy dwa razy, wnieśliśmy przez okno, złożyliśmy, nakryliśmy obrusem, stoi. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jakie to ważne, w moim rodzinnym domu stołu nie ma (jest tylko ława) dla mojego męża oczywiste było, że stół jest. No i JEST. Jako prawdziwe dopełnienie nie tylko wystroju, ale także DOMU stoi i wprowadza atmosferę bezpieczeństwa... A Wy, co powiecie?

P.S. U mnie w domu rodzinnym stół jest w kuchni, ale mały, a ława w pokoju czasem się podnosi, ale czasem robi wielką różnicę... Generalnie chodzi o stół, duży, rozkładany, na dużą liczbę osób, zawsze dostępny. Rodzice mieli kupić, ale wydali mnie za mąż, coś trzeba było wybrać ;)

piątek, 20 stycznia 2012

Gadżetowo

Od kiedy z mężem sami organizujemy nasze mieszkanie odtąd zaczynam rozumieć wagę różnych gadżetów wzbogacających wnętrze. Lubię też gdy takie codzienne, zwykłe przedmioty jak np. karnisz, żyrandol mają w sobie trochę pewnej finezji. Doceniam też piękno porcelany. A nasz ulubiony motyw to oczywiście akcent kawowy. Na rynku naprawdę jest wiele fajnych rzeczy, które mogą sprawić, że wnętrze staje się ciekawsze. Nawet zwykły kwiatek z kolorową doniczką może stanowić ciekawą inspiracje. Aha i lubię żywe kwiaty w wazonie, ostatnio były goździki teraz nieco w ślubnym akcencie mamy lilię – jeden z moich ulubionych kwiatów. Nie ukrywam, że jak wchodzę do Castoramy tudzież różnych innych sklepów to mam głowę pełną pomysłów i aż żal, że pieniążki je tak ograniczają. Z drugiej strony nie od razu Rzym zbudowano. Na wszystko przyjdzie odpowiedni czas a na razie cieszę się tym, co mamy i lubię jak nasza przestrzeń powoli zapełnia się. Co nie oznacza, że nie mogę doczekać się wymyślonego przez nas drzewa na ścianie.