sobota, 8 marca 2014

pierogi

Zawsze mnie nurtowało to, że u wszystkich na Święta są pierogi. U mnie w domu rodzinnym nigdy nie było. Może to zależy z jakich okolic kto pochodzi. Podobnie wiele osób ma w swoich ulubionych daniach pierogi domowe. Są one też kojarzone z typowo polskim daniem. W obcych językach nawet nie ma ich tłumacznia. Dla mnie pierogi to dobry sposób na szybki obiad... z mrożonki. Jednak zawsze też nurtowało mnie jak się je robi, czy to trudne i o co cały ten ambaras. W końcu postanowiłam po prostu spróbować. Podpytałam co i jak i z gotowym przepise udałam się do kuchni.Okazało się, że to w ogóle nie trudne, niezbyt czasochłonne (choć bardziej niż mrożonki) i ... smaczne! Tak! Już wiem i co się rozchodzi i czuję różnicę w smaku. Zdjęcia nie będzie bo nic nie zostało... ;-)

piątek, 11 października 2013

lekcja małżeńska

Zbieżność osób i zdarzeń jest przypadkowa.
Nie ma co udawać, że jest tylko wspaniale, nie kłócimy się, nie sprzeczamy, nie ranimy. Niestety im bardziej kogoś kochasz tym bardziej pewne jest, że potrafisz go skrzywdzić. Bo jeśli Ci na kimś nie zależy to nie obchodzi cię co on powie, jak zareaguje lub czy powiesz coś co go zaboli. A słowa bolą czasem bardziej niż czyny. Czasem są burze z piorunami – szybkie gwałtowne, krótkie ze słońcem zaraz po. Czasem cisza przed burzą, a innym razem tylko grzmoty, deszcz i jakoś tak inaczej pachnie.

Najważniejsze jest jednak to by przeprosić, porozmawiać, wyjaśnić, a nade wszystko postanowić i wdrożyć w życie poprawę. I nie piszcie smsów „u nas idealnie” i komentarzy „ co się stało? jak on mógł, jak ona mogła?” Zobaczcie czy kiedy u Was jest burza to wyciągacie wnioski by być lepiej przygotowani na następną i nie dopuścić do huraganu, który sieje całkowite zniszczenie. Bo chyba można powiedzieć, że każda burza jest potrzebna – wszak oczyszcza powietrze. Czasem też przyda się nadprogramowa randka małżeńska, ale o tym innym razem. 

piątek, 30 sierpnia 2013

Gotowe na wszystko

Piszę na tym blogu bo to przecież o gospodyniach domowych takich jak my. Albo przynajmniej podobnych do nas. A nawet jeśli nie? Chociaż zależy z jakiej perspektywy na to spojrzeć. Na pewno notka wyjaśni (a jej długość wynagrodzi)to, że tak długo nic tu nie napisałam. Otóż wciągnął mnie ten świat:
Serial gotowe na wszystko to spokojna (z pozoru) opowieść o malowniczej uliczce na jednym z amerykańskich przedmieść. Każdy odcinek zaczyna i kończy się morałem. Są zabawne, czasem straszne, a nawet pouczające. Ludzie mieszkający w Fairview, przy ulicy Wisteria Lane to sąsiedzi jakich miał, ma, będzie miał, lub chciałby mieć każdy z nas. Ciepli, pogodni, pomocni, ze swoimi mrocznymi tajemnicami, pędem do sławy, kariery, szczęścia, idealni – nieidealni, zdrowi, chorzy, szczęśliwi, nieszczęśliwi, porządni, nie porządni itd…
A wśród bohaterów – cztery GOTOWE NA WSZYSTKO (lub z angielskiego dosłownie – zdesperowane) główne bohaterki i piąta, w roli narratora, martwa od pierwszego odcinka (tak, tak trupów tu też trochę jest – lecz nie zombie i nie wampirów).
Mary Alice – prawdziwe imię Angela, to ona opowiada nam te wszystkie historie odcinek po odcinku, lecz niestety w pierwszym z nich odbiera sobie życie. Jak i dlaczego oraz co to za sobą pociągnie?
Bree – Doskonała, idealna, perfekcyjna pani domu z szczęśliwym mężem, dobrze wychowanymi dziećmi i… osobowością obsesyjno – kompulsywną, to ona na początku wydawała mi się najbardziej gotowa. Na co? By walczyć o szczęście rodzinne wszystkimi dostępnymi metodami, nie wahająca się sięgnąć do bardzo drastycznych metod.
Lynette – matka, żona, kochanka jeśli ma siłę po całodziennym dniu harówki w domu. Z czasem jednak jej życie się zmienia… Chociaż nadal gotowa jest zrobić wszystko by dobrze wychować dzieci, których ma aż czworo, zatrzymać przy sobie przystojnego męża i przekraczać samą siebie by zadbać o dobro wielu osób.
Susan – matka od pewnego czasu samotnie wychowująca wspaniałą córkę, szukająca prawdziwej miłości swojego życia, gotowa wiele poświęcić by przyjaciół trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
Gabrielle – żona przystojnego milionera, była modelka, kochająca zakupy niemal tak bardzo jak dobry seks, nie znosząca samotności gotowa zaryzykować naprawdę wiele dla czegoś co jest tego warte, nieugięcie dążąca do celu.
A wszystko to z humorem, nutką dreszczyka i niekończącymi się tajemnicami w bardzo ciekawie podanej panierce. Nikt mi za reklamę nie zapłacił, lecz zachęcam do zajrzenia na Wisteria Lane.